Kategoria: (Bez kategorii) Autor: Krzysztof Gacek Data 14 lis 2013

Kontrowersje: Opiekun zwierzęcia zupełnie sobie z nim nie radzi. 70 osób prosi służby o interwencję.
Na osiedlu Podwawelskim doszło do kolejnego ataku rozjuszonego, podobnego do amstafa psa. Napadł on na innego czworonoga. Malutki kundelek cudem uszedł z życiem. Agresor wyszarpał mu jednak pół szyi i boku.

- Tylko wyszliśmy z klatki schodowej na wieczorny spacer, a zza żywopłotu wypadł Lupo – opowiada pani Basia (nazwisko do wiadomości redakcji). – Złapał mojego psa w zęby i zaczął nim szarpać. Krew się lała, ja krzyczałam i usiłowałam wyrwać mu mojego pieska. Opiekun napastnika nawet mi pomagał, ale przez 20 minut nie daliśmy rady. Mnóstwo ludzi próbowało coś zaradzić, sąsiedzi lali wodę. To był horror. Byliśmy przekonani, że mój psiak już nie żyje.

Dopiero gdy kundelek przestał się ruszyć, agresor wypuścił go z pyska. Pani Barbara przeniosła nieprzytomnego psiaka w kurtce do mieszkania. Tam zorientowała się, że jeszcze kołacze się w nim życie. Od razu zawiozła rannego czworonoga do lecznicy. Konieczna była operacja i kosztowne leczenie. Kobieta wydała już ponad tysiąc zł.

Pies dochodzi do siebie, ale panicznie boi się opuszczać dom. Zresztą nie tylko on. Świadkowie tego zdarzenia mówią, że to nie pierwszy atak rozjuszonego Lupo. W kwietniu dopadł innego psa. Jego właścicielka zgłosiła sprawę dzielnicowemu.

Teraz 70 mieszkańców osiedla Podwawelskiego podpisało się pod pismem do Spółdzielni Mieszkaniowej, aby rozwiązać ten problem. Przekonują, że opiekun psa zupełnie sobie z nim nie radzi. Często wyprowadza agresywnego czworonoga bez kagańca i przywiązuje go do koszy na śmieci, np. przy markecie lub obok przedszkola.

- Ten człowiek często jest pod wpływem alkoholu, nawet jeśli ma psa na smyczy, nie jest w stanie go utrzymać – opowiadają. – Starsi ludzie boją się przez niego wychodzić z domu. Rodzice z dziećmi kluczą po osiedlu, żeby się na niego nie natknąć.

Administratorka osiedla Marta Wiśniewska przyznaje, że otrzymała pismo od mieszkańców. – Powiadomiliśmy już o sprawie Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (KTOZ). Wysłaliśmy także dyscyplinujące pismo do właściciela agresywnego psa – mówi.

Inspektorka KTOZ Iwona Dobrzańska potwierdza, że była już na osiedlu i rozmawiała z opiekunem agresywnego psa. – To starszy człowiek, który tylko wyprowadza psa. Właścicielem jest jego wnuk, którego w domu nie było – opowiada. – Gdy próbowaliśmy wejść do mieszkania, pies rzucił się na nas. Już wiemy, że nie jest szczepiony. My możemy jedynie przekonać tych ludzi do zrzeczenia się psa. Nie możemy jednak doprowadzić do jego odbioru. Pies jest bowiem zadbany. Może straż miejska i policja coś zdziałają – zauważa.

Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej, przyznaje, że prawo w podobnych przypadkach jest kulawe i tak naprawdę niewiele można zrobić. Zapewnia, że na osiedlu zwiększone będą patrole straży. Jeśli funkcjonariusze natkną się na psa bez kagańca i bez smyczy, właścicielowi grozi mandat do 250 zł.

Policja prowadzi w sprawie groźnego psa dochodzenie. Warto dodać, że jeśli dojdzie do ciężkiego pogryzienia człowieka, właścicielowi, który temu nie zapobiegł, może grozić kara nawet do 10 lat więzienia.

W tym roku strażnicy wystawili w Krakowie 194 mandaty za niezachowanie ostrożności podczas wyprowadzania psów. Pouczeń było 424.

Opracowanie: Anna Agaciak
źródło: DZIENNIK POLSKI

Komentarze dle tego wpisu zostały wyłączone.